środa, 2 lipca 2008

Prosty sposób na osiąganie marzeń.



Każdy czegoś pragnie.
Każdy o czymś marzy.
Żeby osiągnąć to o czym się marzy, trzeba postawić sobie cel, aby to osiągnąć.
A potem dążyć do osiągnięcia tego celu, robiąc wszystko, co w naszej mocy.
Proste, prawda?
(Teoria i praktyka mówi, że częściej osiągane są cele, które zapisujemy. To takie psychologiczne działanie.)
Ale...

Nie wiem jak Ty, ale ja często rezygnuję ze swoich marzeń, nie zamieniając je w cele, do których osiągnięcia będę dążyć.
Z prostego powodu - nie wierzę, że mogę to osiągnąć.
Też proste.
Stracić wiarę w siebie.

Z czego to się bierze?
Z wizji, że marzenie-cel jest na moje możliwości zbyt wielkie, bym dał radę je osiągnąć.
I to, niestety, powtarza się.
A jak się powtarza, staje się nawykiem.
I to też jest proste.

Ale męczy mnie to. Szukam więc motywacji, czytając książki, przeglądając internet.
Obecnie jestem przy lekturze "Kwadrantu przepływu pieniędzy"
Roberta Kiyosaki, tego od "Bogaty ojciec, biedny ojciec" - obie lektury dotycząc całkiej innych tematów niż osiąganie marzeń.
I w książce tej natknąłem się na prostą (czy prosta to trzeba sprawdzić) metodę osiągania marzeń.
Polega ona na tym, że określamy sobie jakiś cel (długoterminowy) i dzielimy go na części, na tak małe części, jakie jesteśmy w stanie bez problemu i większego wysiłku osiągnąć. Czyli stawiamy sobie za cel mniej niż chcemy w efekcie osiągnąć.
Mniej zawsze jest łatwiej osiągnąć niż więcej.
A kiedy już nauczymy się osiągać to "mniej", stawiamy sobie kolejny cel, większy od "mniej", ale wciąż mniejszy niż nasze marzenie. I znowu uczymy się osiągać nasz cel, który wciąż jest mniejszy, niż nasze marzenie. I tak do osiągnięcia celu.
Czyli osiągamy cel małymi krokami, na tyle małymi, żeby nie wystraszyć się i nie zrezygnować.
A jakże to jest proste!

Czy ktoś z Was ma jakiś dobry sposób na osiąganie marzeń?
Jak Wy to robicie?